poniedziałek, 23 grudnia 2013

12.

 Czas do meczu minął mi bardzo szybko, głównie na unikaniu środkowego, ale gdy pracuje się w tym samym miejscu nie ma siły by się nie spotkać. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i ustaliliśmy, że o incydencie z szatni zapominamy. Dzień meczu był dla mnie dniem wolnym. Co prawda chłopacy z młodej ligi grali mecz, ale mnie nie musiało być w sztabie. Wstałam dość wcześnie i poszłam prosto pod prysznic by się rozbudzić.

Po wyjściu z łazienki i porannej toalecie ubrałam się i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Po zjedzeniu grzanek z twarożkiem i wypiciu soku pomarańczowego postanowiłam zadzwonić do kuzyna:
-Hej staruszku
-No siemka młoda
-Jesteście już?
-No pewnie od wczoraj. Mieliśmy już wieczorny trening u was
-O szkoda, że nie wiedziałam. Ale mniejsza. Od której jesteście dzisiaj na hali?
-o 12 już będziemy
-okej to do zobaczenia na meczu
- no pa Smarkulo- rozłączył się. Z uśmiechem na ustach ubrałam parkę na siebie i wyszłam do osiedlowego sklepu. Kupiłam kilka produktów spożywczych bo moja lodówka zaczynała świecić pustkami. Kupiłam jeszcze moje ulubione wino i wróciłam do mieszkania.
Posprzątałam jeszcze w salonie bo miałam tam mały burdel na kółkach. O 12 poszłam do sypialni i przebrałam się i zrobiłam delikatny makijaż. Moje długie włosy tylko rozczesałam i wyszłam z domu biorąc ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy i przepustkę na halę.

Ledwo przekroczyłam próg Bełchatowskiej hali, a już zostałam poproszona o pomoc. Weszłam tylko do gabinetu Pauliny z którą się zakumulowałam, a ona tonęła w papierach i innych rzeczach, o które musiała zadbać przed dzisiejszym meczem. Uznałam, że pomogę jej i zaniosę ustalenia i nagrody do spikera. Później Miguel, z którym również złapałam dość dobry kontakt poprosił mnie, żebym znalazła ręczniki dla zawodników, które zaginęły z niewiadomych przyczyn. I co? I wspaniała Lena znalazła je w magazynie na półce na której powinny być. Ze swoim znaleziskiem poszłam na halę. Zostawiłam odpowiednie ręczniki w odpowiednim miejscu i przywitałam się z sędziami dzisiejszego spotkania. Zaprowadziłam ich w miejsce gdzie mieli się przebrać i gdzie czekała na nich kawa i herbata. Wróciłam na halę, gdzie rozkładała się ekipa z Polsatu, a właściwie kończyła się rozkładać. Kibice powoli wchodzili na trybuny, a ja pobiegłam do pani Marysi do SKLEPU KIBICA. Pomogłam jej bo przecież przed takim meczem, każdy chciał klubową  koszulkę lub szalik, ewentualnie inne gadżety z logo klubu. Nawet nie wiem kiedy minął mi czas do meczu. Weszłam na hale, gdy zawodnicy się już rozgrzewali, a sędziowie czekali na moment by móc oficjalnie rozpocząć mecz. Miałam wspaniałe miejsce. Siedziałam w pierwszym rzędzie i miałam świetny widok na chłopaków obu drużyn. Niecałe 10 minut później mecz się rozpoczął, a koło mnie siedziała Paulina z małym Arkiem. W trakcie pierwszego seta wyłapał mnie Patryk i zaczął robić do mnie głupie miny oczywiście nie była bym sobą gdybym nie zaczęła robić równie idiotycznych min co on.
Mecz był naprawdę zacięty, ale niestety moi ukochani siatkarze go nie wygrali. Było mi strasznie przykro, ale uznałam, że nie ma co się załamywać i czas się z nimi przywitać. Najpierw podeszłam do kuzyna, który mnie przytulił i powiedział, że strasznie za mną tęsknił. Zrobiło mi się bardzo miło. Razem z Patrykiem weszłam na boisko. Najpierw zobaczył mnie Rob i ze smutnym wyrazem twarzy podszedł do mnie, a ja go przytuliłam. Tak samo było z resztą chłopaków. W sumie nie umiałam znaleźć tylko jednego z nich. zaczęłam rozglądać się po hali, gdy poczułam rękę na ramieniu i usłyszałam:
-A ze mną to już nie łaska się przywitać?
-No tak. W tej drużynie jesteś jeszcze ty. No to skoro już muszę...
-Jesteś wredna- powiedział, a ja go przytuliłam
-Lepiej?
-No odrobinkę, ale wiesz liczyłem na coś więcej- usłyszałam z jego ust, więc musnęłam jego policzek
-Na więcej nie licz
-No to, to ja rozumiem. Tęskniłem mała
-Ja też. Dobrze was widzieć, ciebie widzieć
-Szkoda, że w takich okolicznościach
-Oj tam, zawsze mogło być gorzej
-Tak? Niby jak? Przegraliśmy...
-Ale walczyliście, ale jak masz tak marudzić to ja idę do Roba. On się przynajmniej cieszy, że mnie tu spotkał- odwróciłam się i chciałam odejść, ale poczułam rękę na swojej tali, a chwilę później wisiałam głową w dół przewieszona przez ramię.
-LENA!!! CZY TY SIĘ WŁAŚNIE BRATASZ Z WROGIEM?
-Nie Karol, ja właśnie wiszę głową w dół i patrzę na twoje buty, które są trochę brudne. Poza tym jaki to wróg? To mój kochany towarzysz z Jastrzębia
-No nie wiem. Andrzej będzie zazdrosny
-A co ja dziecko z nim mam? Mam się przejmować? Sorry, aktualnie to zastanawiam się, kiedy zaczniesz zadawać pytania temu oto człowiekowi co mnie trzyma na rękach, bo liczę, że tak go ta rozmowa pochłonie, że postawi mnie na ziemię.
-Nie licz na to moja droga. Postawię cię na ziemię jak mi coś obiecasz- wtrącił się przyjmujący
-To ja wam nie przeszkadzam, tylko pyknę wam fotkę na face i mnie nie ma. O już to papapa

-Postawisz mnie? Ludzie się dziwnie gapią.
-Ok, ale poczekasz na mnie i przejdziemy się. Dawno nie gadaliśmy tak w cztery oczy plus liczę na to, że masz jakąś czekoladę.
-Mam mam. Spadaj do szatni, a ja czekam pod halą- chwile później czułam już ziemię pod stopami. Dostałam buziaka w poliko, a po chwili nie było już mojego towarzysza na hali....



.........................
No to mamy 12. Licze na to, że się podobało. Pierwszy z tych świątecznych.

Życzę WESOŁYCH świąt i bogatego gwiazdora
plus spełniania wszystkich marzeń, szczególnie tych siatkarskich
KISSES

1 komentarz:

  1. Po pierwsze tobie też wesołych świąt i duuuużo weny. Po drugie, rozdział fantastyczny. Już sie nie mogę doczekac tego sam na sam Milki i Kubiego. Między tą dwójką ewidentnie coś iskrzy! Czekam na ciąg dalszy ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń