wtorek, 11 lutego 2014

34.

Więc...
To niby jedno słowo ale w zestawieniu z innymi napisanymi w tym SMSie dało mi do myślenia. Szybko zebralam sie z ławki i prawie biegiem ruszylam do hotelu.
-dzień dobry, gdzie moge znalezc kierownika szkolenia?- spytałam przystojnego recepcjoniste
-z tego co wiem nie ma go obecnie w hotelu
-a czy mógłbyś mnie poinformować, gdy wróci?
-jasne- uśmiechnął sie- pokój 213?
-dokładnie. Dzieki- wysłałam mu uśmiech i poszłam do siebie

W pokoju zrzucilam z siebie kurtkę i wzięłam telefon do ręki. Chciałam zadzwonić ale za każdym razem gdy decydowalam sie na telefon to coś kazało mi odłożyć komórkę. Chodziłam jak jakaś idiota po pokoju plując sobie w brodę, że zachowałam sie jak idiotka. W końcu ze stanu udręki wyrwał mnie telefon hotelowy
-Si?
-Pan Cassas czeka na panią w restauracji hotelowej-usłyszałam głos w słuchawce
-dziękuje- Zamknęłam pokój i winda zjechałam na parter. Długim korytarzem ruszylam do pięknej restauracji w typowo Hiszpańskim stylu. Weszłam przez duże szklane drzwi iwzrokiem odszukalam Cassasa. Podeszłam do stolika
-witam, moge?
-oczywiście pani Mileno. Zapraszam- wskazał krzesło na przeciwko, a dłonią zawołał kelnerke- coś do jedzenia, picia?
-sok pomarańczowy, jestem po obiedzie- powiedziałam, a on złożył zamówienie
-a więc, co panią do mnie sprowadza
-chciałabym sie spytać czy mogłabym zdać te dwa ostatnie egzaminy jeszcze w tym tygodniu?
-a co z zadaniem praktycznym?
-jeśli była by szansa chciałabym wykonać je jak najszybciej
-coś sie stało? Nie podoba sie tu pani?
-wręcz przeciwnie, kocham Barcelone, uwielbiam ludzi z kursu, a sam kurs i instruktorzy są wspaniali ale nie ukrywam, że chce jak najszybciej wracać z powodów osobistych
-coś złego sie stało?
-po prostu muszę naprawić swoj błąd od którego nie ukrywam, że zależy jakaś cześć mojego zycia
-w takim razie nie potrafię odmówić tak pięknej kobiecie w potrzebie. Z egzaminami nie bedzie problemu, ale nie wiem czy uda mi sie załatwić zadanie praktyczne na tak szybki trenin. Myśle jednak, że najpóźniej w przyszły czwartek bedzie pani mogła wracać do Polski
-dziękuje bardzo
-nie ma za co, ale ja tez mam do pani pytanie
-zamieniam sie w słuch
-przegladalem pani papiery i zastanawiam sie dlaczego rzuciła pani prace w tutejszym klubie na rzecz pracy w Polsce
-powiedzmy, że mówię szybciej niż myśle ale mimo wszystko nie żałuje tego co sie stało
-w takim razie do jutra dam pani odpowiedz taka juz ostateczna
-dziękuje- odstawilam pusta szklankę- do znaczenia, nie będę juz zabierać panu czasu
-do zobaczenia, wrazie czego proszę sie do mnie zgłaszać

Muszę przyznać, że pan Julio wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Wiadomo, że jak każdy Hiszpan mimo wieku nie szczędził komplementow, ale przez 5 lat przywykłam i nie robiło to na mnie większego wrażenia. W pokoju zadzwoniłam do mamy i taty. Muszę przyznać, że wracając do Polski nie liczyłam na to by mi wybaczyli, a to co sie stało z naszym kontaktem było dla mnie miłym zaskoczeniem....

Obudziłam sie o 8 rano i po szybkim prysznicu i ubraniu sie pobieglam na śniadanie i zajęcia praktyczne na stadionie. Tam spędziłam 4 godziny po czym udałam sie na obiad z innymi kursantami. Szybki prysznic, świeże ciuchy i wraz z Leo (kursantem z włoskiego klubu siatkarskiego) idę na wykłady z nowych technik i zastosowań ćwiczeń fizycznych jako środka rehabilitacji...  Matko jaka długa nazwa... Po tym spotykam pana Cassasa, który informuje mnie, że jeśli zaliczę zadanie praktyczne w środę rano to z wielka przyjemnością da mi certyfikat ukończenia kursu.
W kilka osób idziemy do knajpki na jakaś kolacje i piwo po czym wracamy do hotelu i rozchodzimy sie do swoich pokoi....

Ubrana w dres mam przed sobą tutejszych piłkarzy recznych. Mam przeprowadzić z nimi 2 godzinny trening wysilkowy by zaliczyć kurs. Od dwóch dni szykowalam sie na to i jestem całkowicie pewna, że dam radę. Mimo kilku uwag zawodników na temat mojego wyglądu i ocenie przez nich mojego tyłka daje im wyciek i z zadowoleniem wracam do hotelu. Biorę prysznic, ubieram sie i idę do "gabinetu" kierownika. Tam siedzi juz kilku instruktorów i pan Cassas. Wręcza mi certyfikat i informuje, że byłam jedna z dwóch najlepszych osób na kursie. Żegnaj sie z wszystkimi i biorę z pokoju walizkę.
Zamówioną taksówką ruszam na lotnisko. Mam tylko nadzieje, że zdążę na mecz chlopakow z Skra.


.........................................
No cóż z racji awansu jestem CHOLERNIE SZCZĘŚLIWA I GRATULUJE :). Na temat sędziów sie nie wypowiem, a mam pytanie do was.Czy tylko mnie denerwuje Veres? Mam nadzieje, że rozdział przypadnie do gustu, a zacznie sie dziać juz od następnego.
KISSES

2 komentarze:

  1. noo i to mi się podoba, oby tylko zdąrzyła to zrobi chloapkom fajną niesodzianke zwłaszcza jednemu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko ciebie, nie trawie jakoś tego Węgra xD
    Hip hip hura! Mistrz, mistrz Jastrzębie!!!! <3
    Ale teraz rozdział: świetny jak zawsze ;) Już się nie mogę doczekac jak wóci. oby sie udało naprawić ten błąd... chyba bymz abiła Michała jakby jej nie wybaczył ;/
    Pisz szybko cd :*
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń